niedziela, 4 stycznia 2015

Prolog

Na podstawie filmu ,,Człowiek w żelaznej masce"

Prolog
Cicha Woda


Wpatrywał się w widok za oknem; deszcz padał mocząc długie, rudawe włosy biednego Portosa, który starał się dobiec do chaty jak najszybciej. Za nim próbowała nadążyć jakaś wieśniaczka, którą pewnie wziął na noc. Nad czym tu się zastanawiać? To było pewne! Aramis uśmiechnął się słabo, po czym zerknął jeszcze na stodołę, z której właśnie wychodził Atos, również biegnący do ciepłego pomieszczenia. Nie zauważył nawet, kiedy przyjaciel wyszedł, dlatego zdziwiła go obecność blondyna na dworze. Podniósł się od drewnianego stołu i przejechał wzrokiem po kuchni. Nie było w nim Catherine, co go zmartwiło. Lubił jej obecność. Uwielbiał prowadzić z nią rozmowy na różne tematy, co często kończyło się złośliwym dogryzaniem sobie nawzajem z uwagi na charaktery obydwojga. Westchnął ciężko, o czym cicho wymówił jej imię, licząc na to, że dziewczyna usłyszy.
Do chaty wpadł jak błyskawica, Portos. Niewiele myśląc zatrzasnął drzwi przed nosem dziewczynie, która przyszła tu razem z nim i Atosowi, którzy stali teraz i moczyli się na dworze. Aramis skinął głową na drzwi, patrząc na przyjaciela z pobłażliwością. Tamten mruknął coś pod nosem, po czym otworzył drzwi z powrotem, pozwalając wejść do środka reszcie.
- Boże, oszczędź! - wykrzyknął rudowłosy łapiąc za rękę przemoczoną kobietę. - My będziemy lecieć, do mnie.
Atos pokręcił głową lecz nie powiedział nic, tylko wszedł do kuchni, gdzie czekał na niego Aramis i, już zimne, jedzenie stojące na stole.
- Portosie, ty oszczędź! - odparł duchowny siadając z powrotem do stołu. - Nie jesteś już najmłodszy...
- Tak, tak, możesz sobie gadać - mruknął rudy, po czym poszedł do swojego maleńkiego pokoju, ciągnąc za sobą brunetkę.
Aramis spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał kilka minut po dziewiątej, co jeszcze bardziej go dobiło. Była już noc, a Catherine gdzieś zniknęła. Nie chodziło mu o kolację, która swoją drogą stała już na stole od godziny, tylko o samą obecność blondynki. Przeniósł wzrok na Atosa, który również wpatrzony był w duży zegar. 
- Jak myślisz, gdzie Catherine? - zapytał nagle starszy.
- A od kiedy jej nie ma? - spytał Aramis poprawiając jasne kosmyki włosów.
- Odkąd wyszedłem... Godzinę...?
- U d'Artagnana, może - powiedział smętnie duchowny, po czym wstał od stołu.
- Nie dojechałaby przecież tak szy...
- Dojechałaby - uciął, a po chwili zniknął za drzwiami swojego pokoju, Aramis.
Atos, który został pozostawiony sam sobie, wziął do ręki widelec leżący obok talerza, po czym nadział na niego kawałek mięsa. Męczyło go już to, że musi mieszkać z przyjaciółmi. Nie żeby nagle zaczął pałać do nich nienawiścią, po prostu przeszkadzało mu to trochę. Wolał przebywać sam, w samotności i ciszy. Bez nikogo. Lubił rozmyślać nad tym, co było, a nie przyglądać się temu co dzieje się w jego chacie. Liczne kobiety sprowadzane przez Portosa, modlitwy i pouczenia ,,genialnego" Aramisa oraz ich wspólne kłótnie. Sam Atos w nich nie uczestniczył, ale jego przyjaciele potrafili rzucić się na siebie i bić, jak dzieci. Jedynie Catherine mu nie zawadzała, nawet pomagała. W końcu gotowała, a czasem jeszcze w wyprawach pomagała! 
Trzaśnięcie drzwiami wybudziło go z transu, w który wpadł, przez co cały czas siedział w bezruchu z nadzianym na widelec kawałku zimnego mięsa. Spojrzał w stronę wejścia, gdzie zobaczył blondynkę, która zaraz znalazła się obok.
- Zgadnij co wiem - uśmiechnęła się zadziornie do blondyna.
- Dobrze wiesz, że nie lubię zgadywanek - odparł, jednak na jego twarzy również pojawił się uśmiech.
- To nic niezwykłego, w sumie - powiedziała. - Nawet to może być dla nas problem, kolejna sprawa... Król wzywa nas do siebie - oznajmiła. - Nawet nie wiem, po co tam ja, ale d'Artagnan mówi, że też mam się zjawić, bo Fi... Znaczy, Ludwik chce i mnie.
- Och - wyrwało mu się, po czym wstał na równe nogi i podszedł do drzwi od pokoju Portosa. - Król nas wzywa! - wykrzyknął, a po chwili znalazł się pod drzwiami Aramisa, który w momencie jego krzyku wyszedł z pokoju. - O, Król nas wzywa, Aramisie.
- Naprawdę? Nie usłyszałem - burknął. - Podobno taka cicha woda, a jak się wydrze to ogłuchnąć można.
- Kiedy wyruszamy? - spytała Catherine patrząc na mężczyzn.
Obydwoje spojrzeli na siebie, po czym Aramis rzekł:
- Jak Portos skończy.

1 komentarz: