Na podstawie filmu ,,Człowiek w żelaznej masce"
Prolog
Cicha Woda
Wpatrywał
się w widok za oknem; deszcz padał mocząc długie, rudawe włosy
biednego Portosa, który starał się dobiec do chaty jak
najszybciej. Za nim próbowała nadążyć jakaś wieśniaczka, którą
pewnie wziął na noc. Nad czym tu się zastanawiać? To było pewne!
Aramis uśmiechnął się słabo, po czym zerknął jeszcze na
stodołę, z której właśnie wychodził Atos, również biegnący
do ciepłego pomieszczenia. Nie zauważył nawet, kiedy przyjaciel
wyszedł, dlatego zdziwiła go obecność blondyna na dworze.
Podniósł się od drewnianego stołu i przejechał wzrokiem po
kuchni. Nie było w nim Catherine, co go zmartwiło. Lubił jej
obecność. Uwielbiał prowadzić z nią rozmowy na różne tematy,
co często kończyło się złośliwym dogryzaniem sobie nawzajem z
uwagi na charaktery obydwojga. Westchnął ciężko, o czym cicho
wymówił jej imię, licząc na to, że dziewczyna usłyszy.
Do
chaty wpadł jak błyskawica, Portos. Niewiele myśląc zatrzasnął
drzwi przed nosem dziewczynie, która przyszła tu razem z nim i
Atosowi, którzy stali teraz i moczyli się na dworze. Aramis skinął
głową na drzwi, patrząc na przyjaciela z pobłażliwością.
Tamten mruknął coś pod nosem, po czym otworzył drzwi z powrotem,
pozwalając wejść do środka reszcie.
-
Boże, oszczędź! - wykrzyknął rudowłosy łapiąc za rękę
przemoczoną kobietę. - My będziemy lecieć, do mnie.
Atos
pokręcił głową lecz nie powiedział nic, tylko wszedł do kuchni,
gdzie czekał na niego Aramis i, już zimne, jedzenie stojące na
stole.
-
Portosie, ty oszczędź! - odparł duchowny siadając z powrotem do
stołu. - Nie jesteś już najmłodszy...
-
Tak, tak, możesz sobie gadać - mruknął rudy, po czym poszedł do
swojego maleńkiego pokoju, ciągnąc za sobą brunetkę.
Aramis
spojrzał na zegar wiszący na ścianie. Wskazywał kilka minut po
dziewiątej, co jeszcze bardziej go dobiło. Była już noc, a
Catherine gdzieś zniknęła. Nie chodziło mu o kolację, która
swoją drogą stała już na stole od godziny, tylko o samą obecność
blondynki. Przeniósł wzrok na Atosa, który również wpatrzony był
w duży zegar.
-
Jak myślisz, gdzie Catherine? - zapytał nagle starszy.
-
A od kiedy jej nie ma? - spytał Aramis poprawiając jasne kosmyki
włosów.
-
Odkąd wyszedłem... Godzinę...?
-
U d'Artagnana, może - powiedział smętnie duchowny, po czym wstał
od stołu.
-
Nie dojechałaby przecież tak szy...
-
Dojechałaby - uciął, a po chwili zniknął za drzwiami swojego
pokoju, Aramis.
Atos,
który został pozostawiony sam sobie, wziął do ręki widelec
leżący obok talerza, po czym nadział na niego kawałek mięsa.
Męczyło go już to, że musi mieszkać z przyjaciółmi. Nie żeby
nagle zaczął pałać do nich nienawiścią, po prostu przeszkadzało
mu to trochę. Wolał przebywać sam, w samotności i ciszy. Bez
nikogo. Lubił rozmyślać nad tym, co było, a nie przyglądać się
temu co dzieje się w jego chacie. Liczne kobiety sprowadzane przez
Portosa, modlitwy i pouczenia ,,genialnego" Aramisa oraz ich
wspólne kłótnie. Sam Atos w nich nie uczestniczył, ale jego
przyjaciele potrafili rzucić się na siebie i bić, jak dzieci.
Jedynie Catherine mu nie zawadzała, nawet pomagała. W końcu
gotowała, a czasem jeszcze w wyprawach pomagała!
Trzaśnięcie
drzwiami wybudziło go z transu, w który wpadł, przez co cały czas
siedział w bezruchu z nadzianym na widelec kawałku zimnego mięsa.
Spojrzał w stronę wejścia, gdzie zobaczył blondynkę, która
zaraz znalazła się obok.
-
Zgadnij co wiem - uśmiechnęła się zadziornie do blondyna.
-
Dobrze wiesz, że nie lubię zgadywanek - odparł, jednak na jego
twarzy również pojawił się uśmiech.
-
To nic niezwykłego, w sumie - powiedziała. - Nawet to może być
dla nas problem, kolejna sprawa... Król wzywa nas do siebie -
oznajmiła. - Nawet nie wiem, po co tam ja, ale d'Artagnan mówi, że
też mam się zjawić, bo Fi... Znaczy, Ludwik chce i mnie.
-
Och - wyrwało mu się, po czym wstał na równe nogi i podszedł do
drzwi od pokoju Portosa. - Król nas wzywa! - wykrzyknął, a po
chwili znalazł się pod drzwiami Aramisa, który w momencie jego
krzyku wyszedł z pokoju. - O, Król nas wzywa, Aramisie.
-
Naprawdę? Nie usłyszałem - burknął. - Podobno taka cicha woda, a
jak się wydrze to ogłuchnąć można.
-
Kiedy wyruszamy? - spytała Catherine patrząc na mężczyzn.
Obydwoje
spojrzeli na siebie, po czym Aramis rzekł:
-
Jak Portos skończy.